Co dzień widzę jak idą ulicą, tak skuleni jak życia okruszek - Ona drobna, siwa staruszka, On zgarbiony siwiutki staruszek. Idą razem tacy promienni, ręce wspólnie starość dźwigają, słabe ciała w siebie wtulone, siłą woli godność trzymają. Jego oczy patrzą z miłością, zawsze mocno splecione ich ręce, jego serce wciąż widzi jej piękność- tak jak kiedyś, w niebieskiej sukience. I tak suną wśród tłumu bezgłośnie, rozświetleni swoją miłością, która grzeje ich starość samotną taką zwykłą, ludzką bliskością. Zawsze staję wpatrzona w tę parę, memu życiu szepcąc do uszka... "spraw bym także od losu dostała na mą starość...takiego staruszka „
Último juego